Gorzki smak jednego punktu Radomiaka... Radomianie już dawno nie zasmakowali w wyjazdowym zwycięstwie. I już byli w ogródku... - zacytujmy klasyka relacjonując mecz z ROW-em w Rybniku. Prowadząc osiem minut przed końcem 2:0, dali sobie wbić dwa gole...
Z rybnickim teamem radomianie rywalizowali w trzech ostatnich sezonach. I ani razu nie zaznali goryczy porażki, a aż czterokrotnie zgarniali komplet punktów. Nic więc dziwnego, że po efektownych triumfach na własnym boisku, mieli chrapkę na przełamanie wyjazdowej nieskuteczności i zanotowanie wreszcie triumfu na boisku rywala.
Radomianie, jak już zdążyli do tego przyzwyczaić swoich fanów, w pierwszych minutach starali się zdominować boiskowe wydarzenia. Jednak w ósmej minucie to gospodarze stworzyli poważne zagrożenie, a piłka po strzale Jaroszewskiego trafiła w poprzeczkę. Chwilę później trzy świetne okazje mieli radomianie. Damian Szuprytowski i dwukrotnie Leandro zatrzymali się jednak na obronnych zasiekach rywali. Co ciekawe, piłkarze ROW-u przez kilka minut nie byli w stanie opuścić okolic swojego pola karnego.
Rywale nie mieli zbytnio pomysłu na rozmontowanie defensywy Radomiaka, a gdy już znaleźli się w okolicy pola karnego, na siłę szukali "jedenastki". Na szczęście, sędzia nie dawał się nabrać na ich sztuczki. Przed przerwą jeszcze Janik postraszył Halucha, a Makowski Łubika strzałami z dystansu. Decydujące zdanie należało jednak do Patryka Mikity. Tuż przed końcowym gwizdkiem wymanewrował obrońców, wyszedł sam na sam z Łubikiem i mocnym strzałem nie dał mu żadnych szans!
Rywale po przerwie szybko rzucili się do odrabiania strat, a dzięki temu na ich połowie nieco się rozluźniło, co było wystarczającym znakiem dla Rafała Makowskiego, żeby przy pierwszej nadarzającej się okazji huknąć z dystansu. A że potrafi przymierzyć, nie raz już udowodnił. I w 50 minucie powtórzył to bezlitośnie!
Rywale jakby przestali wierzyć w wywalczenie chociażby punktu, a ich podejście udzieliło się także radomianom. Zresztą skoro piłkarze ROW-u nie zmuszali ich już do wyjątkowego wysiłku, spokojnie kontrolowali przebieg spotkania. W 75. minucie poderwał się jeszcze Leandro, ale trafił prosto w golkipera gospodarzy. Po zejściu Brazylijczyka z boiska, jakby czar prysł, a radomianie irracjonalnie stanęli. Rywale w końcu przeprowadzili skuteczną akcję. Od niechcenia Michał Rostowski kopnął piłkę w stronę bramki, a ta zaskoczyła Halucha. I to nie koniec. W doliczonym czasie gry Spratek znów znalazł sposób na golkipera Zielonych i marzenia o przełamaniu wyjazdowej serii bez wygranej rozwiały się po śląskiej aglomeracji...
ROW 1964 RYBNIK - RADOMIAK RADOM 2:2 (0:1)
Bramka: Rostkowski (82.), (90.) - Mikita (45.), Makowski (50.)
ROW: Łubik - Bojdys, Jary (70. Okuniewicz), Janik, Spratek, Zawadzki, Krotofil, Tkocz, Jaroszewski, Mazurek (80. Rostowski), Brychlik (85. Kołeczko)
Radomiak: Haluch - Grudniewski, Świdzikowski, Klabnik, Wawszczyk, Jakubik, Makowski, Kaput (90. Filipowicz), Szuprytowski (88. Pietroń), Leandro (80. Rolinc), Mikita (70. Kucharski)
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|