Dariusz Banasik: - Zdominowaliśmy ofensywnie tę ligę! Kurz po jesiennych zmaganiach w II lidze powoli opada. Dzisiejszym wewnętrznym meczem, piłkarze Radomiaka Radom zakończyli okres roztrenowania, co oznacza, że już niedługo rozjadą się na zasłużone urlopy. Z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych, ostatni trening w 2018 roku, Zieloni odbyli na boisku ze sztuczną nawierzchnią przy ulicy Chałubińskiego. Co ciekawe, w rolę bramkarzy wcielili się Martin Klabnik oraz Patryk Winsztal.
Na zajęciach zabrakło oczywiście Leandro Rossi oraz Bruno Luza, czyli dwóch zawodników, którzy dostali pozwolenie na wcześniejszy powrót w swoje rodzinne strony. Tak samo sytuacja wygląda u Petera Mazana, który odbywa indywidualne treningi w swojej ojczyźnie.
Porozmawialiśmy natomiast z trenerem Radomiaka Dariuszem Banasikiem.
Maciej Ławrynowicz, RadomSport.pl: - Wracając do ostatniego meczu z Olimpią Grudziądz, czy zgodzi się Pan z opinią, że to ostatnie spotkanie było w wykonaniu Radomiaka, odzwierciedleniem całej rundy jesiennej, która była dobra, choć mogła być lepsza?
Dariusz Banasik, trener Radomiaka: - Myślę, że tak. Zakładałem, że tak będzie. Początek rundy to nowy trener, nowi zawodnicy, nie łatwo było to wszystko skomponować. Myślę, że ja też musiałem trochę zespołu poznać, a chłopaki moją koncepcję. Czasami popełniliśmy błędy, czy to przy ustawieniu, czy przy zmianach, ale wzajemnie uczyliśmy się siebie. Końcówka rundy już bardzo dobra. Tak jak mówisz - ten ostatni mecz bardzo ofensywny, znowu bardzo dużo sytuacji niewykorzystanych, głupio stracone bramki i to właśnie takie odzwierciedlenie naszych poczynań tej jesieni.
Pan zdążył już na chłodno podsumować sobie grę w tej rundzie, czy czas na stawianie plusów i minusów nadejdzie dopiero w nowym roku?
- Teraz dla mnie priorytetem są indywidualne rozmowy z zawodnikami i rozpiski treningowe na ten okres. Następna rzecz, to będzie czas na podsumowanie i spotkanie z zarządem. Analizowanie aspektów, które możemy poprawić, które musimy zmienić i odpowiednie przygotowanie do tej następnej rundy.
Z klubem pożegna się kilku zawodników. W związku z tym, na jakie pozycje klub będzie poszukiwał wzmocnień?
- Na tę chwilę, dopóki nie będzie spotkania z zarządem, to myślę, że na razie nie mam o czym mówić, bo niektórzy mają kontrakty, niektórzy jakieś zobowiązania, natomiast my na pewno z paru zawodników zrezygnujemy. Nie ma co ukrywać, że będą to piłkarze, którzy grali mniej, którzy się nie przebili do składu. Jeśli chodzi o wzmocnienia, to uważam, że jest to dosyć długi okres, prawie trzy miesiące, także będziemy pewnie szukać, ale też nic na siłę. Chcielibyśmy zrobić małe korekty, nie jakieś rewolucje. Jeden, dwa, ewentualnie trzy nowe nazwiska w zespole będą.
Czy przejście w trakcie sezonu z ustawienia, z trzema obrońcami na rzecz formacji, w której z tyłu grała czwórka defensorów, było kluczem do usystematyzowania gry obronnej?
- Zawsze wychodziłem z założenia, że w tej drugiej lidze są takie ciężkie warunki do grania i tę ligę można wygrać przede wszystkim solidną defensywą, bo wiemy, jak te bramki są tutaj zdobywane i tracone. Natomiast w pewnym momencie sam się przekonałem do tego, że mamy niesamowity potencjał ofensywny i szkoda z tego nie skorzystać. Co prawda niektóre mecze np. z Olimpią Elbląg, na początku też graliśmy ustawieniem z czwórką z tyłu, natomiast chciałem, żeby przeciwnicy nie wiedzieli, w jakim ustawieniu będziemy grali, chciałem też wypróbować dwa ustawienia, aby sprawdzić, które będzie zespołowi pasowało i okazało się, że ten wariant z czterema obrońcami lepiej współgra.
Najlepszą obroną jest atak i ogromny postęp zrobiliśmy, jeśli chodzi o grę ofensywną, bo patrząc na te rozgrywki, to zdominowaliśmy ofensywnie całkowicie tę ligę. Wyniki po 5:0, 4:0 rzadko się zdarzają, ale to było tak przemyślane, żebyśmy to my dominowali i narzucali przeciwnikowi swój styl gry, a nie tak jak na początku - cofnąć się i czekać, co się wydarzy.
Po dwóch nieudanych podejściach do awansu, na początku okresu przygotowawczego dziennikarze i eksperci podchodzili do pańskiej osoby z pewnym dystanesem. Pan czuję, że udało się coś udowodnić środowisku związanemu z klubem?
- Nie, nie czuję tego, natomiast będę to czuł, jeśli wywalczymy awans, bo jeszcze nic nie osiągnęliśmy, celu nie zrealizowaliśmy. Na razie gramy dobrze i to mnie cieszy, zdobywamy dużo bramek i gramy widowiskowo - to mi się udało osiągnąć. Człowiek zawsze się obroni pracą i tutaj akurat jest inaczej, niż w pozostałych klubach, w których pracowałem, bo zacząłem budowanie składu od początku. Mam na to wpływ i też ma to ogromne znaczenie. Ostatni mecz pokazał, że kibice też się przekonali i dziękuję im za to, bo skandowali moje nazwisko. To znaczy, że jednak doceniają to, co robimy.
Peter Mazan. Wiemy, że zmagał się z kontuzją, teraz trenuje indywidualnie. Jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to zobaczymy Słowaka na wiosnę, na boiskach drugoligowych?
- Tak, tak. Też musimy sobie powiedzieć, że to jest bardzo dobry zawodnik. Zanim przyszedłem to Radomiaka, to śledziłem jego poczynania. Znam go i uważam, że to też może być, tak w cudzysłowie, nasze "wzmocnienie", bo nie grał w tej rundzie. Jego obecność zwiększy rywalizację. Najważniejsze, żeby był zdrowy, w dobrej dyspozycji i wtedy na pewno będziemy z niego korzystać.
Rozmawiał MACIEJ ŁAWRYNOWICZ
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|