Kamil Bielikow: - Gra w pierwszej drużynie Radomiaka to dla mnie marzenie! Robię wszystko, by stanąć między słupkami - mówi Kamil Bielikow. Utalentowany wychowanek Radomiaka Radom jest podstawowym bramkarzem IV-ligowych rezerw. Na co dzień 18-letni golkiper trenuje z pierwszą drużyną. W rozmowie z Maciejem Ławrynowiczem opowiedział o minionym roku, planach na kolejny, radzeniu sobie z presją czy współpracy z Grzegorzem Szamotulskim.
Maciej Ławrynowicz, RadomSport.pl: Jak podsumujesz ten miniony, 2018 rok w swoim wykonaniu?
Kamil Bielikow, bramkarz Radomiaka: - Gdyby nie kontuzja, to z pewnością ten rok byłby o wiele lepszy. Na początku zerwałem mięsień czworogłowy, następnie skręciłem kostkę i przez to miałem prawie pół roku wyjęte z gry. Oprócz tego było bardzo dobrze. Myślę, że gdy przyszedłem tutaj do Radomiaka, to dałem z siebie 100% i pokazałem, że można na mnie liczyć. Podsumowując - było dobrze, ale czuję lekki niedosyt.
Zajęcie miejsca w bramce pierwszej drużyny Radomiaka to Twój cel na obecny rok?
- Oczywiście, że jest to moje marzenie. Dla mnie jako wychowanka to byłoby naprawdę coś, ale trzeba być realistą. W bramce mamy Mateusza Kochalskiego, Artura Halucha - dwóch świetnych bramkarzy, którzy są trudni do prześcignięcia. Mateusz gra w młodzieżowej kadrze reprezentacji Polski, więc ciężko z nim rywalizować, ale czemu nie spróbować? Robię wszystko, by stanąć między słupkami. W okresie przygotowawczym trenuję dwa razy ciężej. Gdy mieliśmy zapisany jeden trening dziennie, to ja trenowałem dwa razy, więc zobaczymy, jak to wyjdzie.
Na Twoim profilu na Instagramie można było zobaczyć, że rzeczywiście nie próżnowałeś. Powiedz, jak wyglądały Twoje treningi?
- Oczywiście rano starałem się chodzić na siłownię, wzmacniać partie ciała, które są nieco słabsze. Wieczorami biegałem. Dostaliśmy od trenera rozpiskę i starałem się ją realizować.
W jednym z wywiadów trener Radoiaka Dariusz Banasik stwierdził, że kluczową kwestią w kontekście meczów wiosennych będzie odporność mentalna, a jak Ty radzisz sobie z presją?
- Ja myślę, że pobyt w Legii wykształcił we mnie taką odporność mentalną. W Warszawie była spora fala hejtu na zawodników. Choćby po przegranej bodajże 0:14 z Bayernem, posypał się na nas dużo krytyki i jakoś to nauczyło mnie nie przejmować się opiniami innych. Wierzę, że w tej kwestii sobie poradzę.
W Legii pracowałeś z Grzegorzem Szamotulskim, Maciejem Kowalem, Arkadiuszem Białostockim czy Michałem Kubiakiem - co wyniosłeś z tej relacji?
- Oj, nauczyłem się bardzo dużo. Trener Szamotulski się mną zaopiekował. Pomagał w kwestii sprzętu, wspierał mentalnie, załatwiał różne sprawy organizacyjne. Teraz też nadal mi pomaga, także z pewnością mogę na niego liczyć. Co do reszty trenerów - jestem im wdzięczny, ponieważ przekazali mi wiele wiedzę, która z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
Nie ukrywasz, że interesujesz się rozwojem osobistym. Jak taka świadomość mentalna pomaga Ci na boisku?
- Czuję się pewniejszy. Bardziej świadomie reaguje na wydarzenia boiskowe. Mam większą motywację, by trenować i pokazywać swoje umiejętności. Na razie na szczeblu krajowym, a w przyszłości może na poziomie międzynarodowym.
W jakiej roli widzisz się wiosną w Radomiaku?
- Myślę, że w takiej samej, jak jesienią. Podstawowy bramkarz rezerw, trzeci bramkarz pierwszej drużyny, choć na pewno będę walczył, by być tą "dwójką".
W Radomiaku trenerem bramkarzy jest Jakub Studziński, jak układa się Twoja współpraca ze wspomnianym szkoleniowcem?
- Nie mam żadnych zastrzeżeń. Dobrze nam się pracuje, na treningach panuje fajna atmosfera. Nic dodać, nic ująć.
W takim razie czego życzyć Ci na ten obecny rok?
- Przede wszystkim zdrowia. Bo jak ono będzie, to o resztę sam zadbam. (śmiech)
Rozmawiał MACIEJ ŁAWRYNOWICZ
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|