Izabela Smolińska: - Sukcesy warte są wyrzeczeń Złota medalistka mistrzostw Polski U-23 w sztafecie 4x100m, Izabela Smolińska to jedna z przedstawicielek złotego, radomskiego pokolenia lekkoatletów. Opowiedziała nam m.in. o początkach swojej przygody z tą dyscypliną, sporcie jako sposobie na życie, widokach na przyszłość dyscypliny w lokalnym środowisku i celach, przyświecającym jej startowi podczas sztandarowej imprezy w Polsce - mistrzostwom Polski seniorów, które odbędą się w sierpniu na stadionie MOSiR-u.
Materiał współfinansowany przez Gminę Miasta Radomia w ramach realizacji zadania pn. "Prowadzenie pozaszkolnych programów profilaktycznych dla dzieci i młodzieży zagrożonych narkomanią".
Występ w sztafecie i złoty medal na mistrzostwach Polski do lat 23 należy uznać za jedno z największych osiągnięć Izabeli Smolińskiej w jej dotychczasowej karierze?
Izabela Smolińska, tegoroczna mistrzyni Polski U-23 w biegu sztafetowym 4x100m: Może nie było to najważniejsze dotychczasowe osiągnięcie, bo już dwa lata wcześniej zdobywałam medale w konkurencjach indywidualnych, a ten był już piątym z rzędu. Dlatego zaliczam go do pięknej, i wciąż powiększającej się kolekcji.
Chociaż wydaje się, że zapał do sportu wyssałaś z mlekiem matki, to ostatnie lata ciężkiej pracy i dotarcie do obecnej dyspozycji, wymagało zapewne od Ciebie bardzo dużo wyrzeczeń i wysiłku?
- Tak naprawdę to trenuję od siedmiu lat. W naszej rodzinie poszło to taką naturalną drogą - z pokolenia na pokolenia. Autorytetem było moje rodzeństwo, oni trenowali i ja w sposób naturalny też chciałam - jak oni - podejmować kolejne wyzwania i weszłam w lekką atletykę. Rzeczywiście, treningi bywają bardzo ciężką pracą, ale można się do tego przyzwyczaić. Nie myślę o tym, czy mi się chce czy nie, tylko mam świadomość, że skoro przyświeca mi jasny cel, to powinnam zrobić to, co mam na danym etapie przygotowań wykonać. Myślę jednak, że każdy sport wiąże się z wyrzeczeniami. Trzeba sobie odmówić niekiedy pewnych rzeczy. Nie mogę na przykład wyjść w piątek na imprezę, bo w sobotę mam trening lub zawody. Osiągane sukcesy dla sportowca są jednak warte tego wszystkiego. Poza tym dla nas, obozy czy zgrupowania, obok pracy stanowią także swojego rodzaju rozrywkę. Znajdujemy się przecież w danej grupie treningowej, znamy się i wyjazdy nie zamykają się do samego sportu.
No właśnie, ale niekiedy na tej drodze pojawiają się używki. Wielu młodych ludzi może zaprzepaścić swoją karierę i marzenia...
- W moim sportowym środowisku znajomi znajdują wiele innych sposobów. Narkotyki czy inne używki to nie ucieczka. Dla nas zdrowy odpoczynek to najlepszy sposób na odreagowanie po intensywnych treningach czy serii zawodów. Ja osobiście bardzo lubię spotkania z rodziną, czy ze znajomymi, bo na co dzień niestety nie mamy na nie czasu.
Czyli eliminacja wspomnianych używek z waszego życia już jest gwarantem sukcesu? Nawet jeżeli nie przyniesie to medalowego efektu, to prowadzący wolny od uzależnień tryb życia sportowiec jest już zwycięzcą?
- Oczywiście, że tak. Każda osoba, której udało się przejść okres młodości w wolności od używek, powinna być z siebie dumna. Zauważyłam, że ucieczka w swoje hobby pozwala zapełnić wolny czas, który mamy. Wówczas nie tracimy go na głupoty. Warto więc zagłębić się w coś na sto procent, a wiadomo, my sportowcy, chcemy być jak najlepsi i dążenie do realizacji tego celu nam przyświeca.
Jesteś przedstawicielką złotego pokolenia radomskich lekkoatletów. Po Tobie, Martynie Kotwile, Natalii Wosztyl, Anecie Rydz, czy pozostałych obecnych medalistach imprez mistrzowskich, widać jednak pewnego rodzaju lukę. Myślisz, że wśród najmłodszych adeptów lekkoatletów są sportowcy, którzy będą w stanie pokonać tak wysoko zawieszoną przez was poprzeczkę?
- Obecnie w naszym środowisku można zaobserwować rozwój programów, jak "Lekkoatletyka dla każdego" dla dzieci, nieustannie poprawia się infrastruktura, więc myślę, że ciągłość będzie zachowana. Odbywa się też sporo szkoleń, a kolejne pokolenia nieco inaczej podchodzą do lekkiej atletyki. Wydaje mi się, że w gronie dużej liczby dzieci, które przychodzą na radomskie obiekty, jest sporo tych, które mają dryg do tej dyscypliny. A Radom ma jeszcze jeden, bardzo ważny pozytywny aspekt dla rozwoju dyscypliny - świetną kadrę trenerską.
Czy już w tak młodym wieku myślisz o tym, żeby w przyszłości dołączyć do grona tych szkoleniowców?
- Na pewno, gdy skończę karierę, chciałabym bardzo zajmować się młodszymi zawodnikami, dzielić się z nimi swoim doświadczeniem. Nie ukrywam, że mogłabym dzięki zajęciom ogólnorozwojowym z najmłodszymi zarażać ich sportową pasją i przygotowywać do mocnych treningów w przyszłości.
Obecny sezon dla wielu dopiero się rozkręca, a przed nami największa impreza w Radomiu - mistrzostwa Polski seniorów
- W tym sezonie moje główne przygotowania podporządkowane były startom w kategorii młodzieżowej. Szkoda, że w koronnej konkurencji, biegu na 400 m przez płotki podwinęła mi się noga na siódmym płotku. A niestety, płotki błędów nie wybaczają. Zostałam w tyle i nie udało mi się odrobić straty do czołówki. W sztafecie byłyśmy już bezkonkurencyjne. Teraz bardzo intensywnie przygotowuję się do startu w Radomiu.
Jakie więc masz plany na start przed własną publicznością?
- Na radomskie mistrzostwa mam dwa cele. Po pierwsze, chciałabym pobić nowy rekord życiowy. Miłym zwieńczeniem byłoby na pewno natomiast dostanie się do ścisłego finału. Jeżeli tak się stanie, tę imprezę zaliczę do udanych.
Czyli już teraz zapraszamy wszystkich na stadion MOSIR-u?
- Muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu widzę, żeby lekkoatletyczna impreza była tak mocno promowana. Dzięki temu jest zauważalna przez wszystkich i wierzę w to, że trybuny wypełnią się fanami lekkiej atletyki w każdym wieku!
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|
Data: 2019-07-31 20:25:59 | Kategoria: Inne / Lekkoatletyka | Odwiedzin: 2530
|
|
|
|
|