Asy z zaplecza ekstraklasy pokazują rogi Podobno z piekła do nieba wrócić się nie da, ale piłkarze Radomiaka Radom temu stwierdzeniu zaprzeczyli. Zranieni szybkim trafieniem, zawodnicy Dariusza Banasika nie dali za wygraną, a kibice po dwóch meczach nie mają powodów do narzekania. Otwarty, widowiskowy futbol – takiego Radomiaka chcemy oglądać.
By oddać, jak wyglądał początek meczu Radomiaka ze Stomilem, muszę posłużyć się znanym powszechnie klasykiem z Kazimierza Węgrzyna – piłkarze zjedli sporo witamin. Swojej działki nie dostał natomiast Michał Kaput, który nie wytrzymał presji ze strony gości i w newralgicznej strefie stracił futbolówkę. Efekt? Dwa podania i gol Artura Siemaszko. Później młody pomocnik cztery razy ratował drużynę faulem, a jego starania docenił arbiter, który podarował mu żółty kartonik.
Tajemnicą Poliszynela pozostaje fakt, kto ograbił Kaputa. Na pierwszy rzut wydaje się, że był to Dawid Abramowicz. Nie chce znowu sugerować, że popularnego „Abrama” trzeba wystawiać na ołtarze, ale jego liczby i ofensywna inicjatywa mówią same za siebie. Cztery odbiory, pięć groźnych dośrodkowań i garść udanych dryblingów. Po jednym z jego odbiorów do sytuacji strzeleckiej doszedł Rafał Makowski, którego przed zdobyciem gola powstrzymał słupek. Lewy obrońca Zielonych miał jeszcze szanse, by samemu wpisać się na listę strzelców, ale jego starania udaremnili obrońcy Stomilu, którzy ofiarnie wybili piłkę sprzed linii bramkowej.
Ta pierwsza połowa to dobra reklama futbolu, który bywa paradoksalny. Radomiak atakował, ale to schowany za podwójną gardą Stomil strzelił jako pierwszy, a oprócz tego stworzył sobie kilka sytuacji, które mogły zadać kolejny cios. Goście zaskoczyli chyba tylko dobrym stałym fragmentem gry. Bity przez Grzegorza Lecha, przysporzył nieco problemów Arturowi Haluchowi. Raz golkipera Zielonych uratowała poprzeczka, a przy drugiej groźnej próbie ten poradził sobie sam.
Klasycznie już sam poradził sobie również Rossi Pereira Leandro. Brazylijczyk postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i sprawił, że Wojciech Dziemidowicz może przybić piątkę z Kenem Kallaste. Wszak lewy obrońca Stomilu dołącza do zacnego klubu zawodników, zgłaszających zawroty głowy po starciach z popularnym „Leo”. Kolejny raz okazuje się również, że solidne boki defensywy to u rywali towar deficytowy. Wszak już przed przerwą duet Leandro – Jakubik wykorzystywał autostradę, która utworzyła się w prawym sektorze boiska.
Po kolejnym meczu na zapleczu ekstraklasy można śmiało powiedzieć, że ofensywny, otwarty futbol staje się powoli wizytówką trenera Dariusza Banasika. Wysocy, ale techniczni – tak na pytanie o wzrost zawodników odpowiedział szkoleniowiec Zielonych. To dobrze oddający obraz gry komentarz. Nie ma strachu przed kombinacyjną grą w ataku pozycyjnym, a i kontry potrafią być zabójcze.
MACIEJ ŁAWRYNOWICZ
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|
Data: 2019-08-04 13:44:33 | Kategoria: Piłka Nożna / 1 liga | Odwiedzin: 1300
|
|
|
|
|