Wokół meczu Wigry - Radomiak. Banasik, zdobywca Suwałk i Radom Globetrotters Po meczu Radomiaka w odległych Suwałkach serwujemy tradycyjną porcję przemyśleń i ciekawostek okołomeczowych. Polską krainę mrozu bardzo lubi Dariusz Banasik, który niemal zawsze wraca z niej z trzema punktami i workiem zdobytych bramek. Lokalni fani piłki znów chwalą grę "Zielonych", a sekretem pracy tego walca wydają się być słowa trenera z pomeczowej konferencji prasowej.
Suwałki to sympatyczne miejsce. Przyznam się szczerze, że byłem tam pierwszy raz. I byłem w szoku. Ładny, elegancki budynek oraz stadion. Dobre miejsce do funkcjonowania dla niewielkiego co by nie mówić klubu, trybuna prasowa za szybą (za co wypada tylko podziękować zważywszy na pogodę za nią). Gospodarze mili i podobne wrażenie mają chyba kibice z Radomia, których zresztą przywitano brawami - w "nagrodę", że przebyli taki kawał drogi. Chociaż wystarczającą nagrodą była chyba piękna, historyczna bramka Leandro.
Dariusz, zdobywca Suwałk
Pomyśleć, że jeszcze w przedmeczowych zapowiedziach pisałem, że Radomiak Suwałk nie lubi, bo nie wygrał tam trzech ostatnich meczów. Trener Dariusz Banasik jak to ma w zwyczaju, złą passę przełamał, ale on akurat z najdalszymi rejonami Polski ma bardzo dobre wspomnienia. Wystarczy powiedzieć, że 4:1 z Wigrami na wyjeździe to dla niego nie nowość. Jako szkoleniowiec Pogoni Siedlce rozbił ekipę z Suwałk właśnie takim rezultatem już w sezonie 2016/2017. To zwycięstwo pamiętają Rafał Makowski, który wszedł wówczas z ławki rezerwowych oraz... Mateusz Radecki. Dawny gracz Radomiaka musiał uznać wyższość przyjezdnych.
Poza tym Banasik w Suwałkach zaliczył też m.in. wygraną 3:0. Inne miasta szeroko rozumianej północy też zdarzyło mu się "plądrować". Ze Stomilem jeszcze nigdy nie przegrał, z Gryfem Wejherowo wpadkę zaliczył tylko raz. Nie szło mu za to w Stargardzie, ale jak już się przełamał, to z hukiem - pamiętamy przecież 6:0 i popis gry "Zielonych". Ładnie to wygląda i niewykluczone, że w górnych rejonach Polski dzieci straszone są nie czarną wołgą, a przyjazdem drużyny trenera Banasika. A plotki mówią, że w poprzednim wcieleniu to właśnie obecny szkoleniowiec Radomiaka rozpisywał taktykę obrony Częstochowy, zatrzymując potop szwedzki. Ciekawe kogo wtedy posłał na prawą obronę...
Team spirit
Do prawej obrony nawiązałem nie przez przypadek, bo spodobało mi się - i nie tylko mnie - tłumaczenie eksperymentu z Mateuszem Michalskim. Jeśli ktoś zastanawia się, dlaczego Radomiak gra i funkcjonuje tak dobrze, wystarczy posłuchać odpowiedzi na wspomniane pytanie. Trener miał swój pomysł, ale zespół przyszedł, porozmawiał, zaproponował inną opcję, ten przemyślał, postawił na tę myśl i wypaliło. A nawet gdyby nie wypaliło, to i tak byłoby to przykładem mądrego postępowania. Zespół ma szacunek do trenera, trenera ma szacunek do nich, jest dialog, jest team spirit. Nie do wiary - zdrowe podejście i relacje czynią cuda. Kto by pomyślał, że wystarczy coś zbudować, a nie co chwilę zmieniać "długofalowe projekty".
Radom Globetrotters
Kończąc powoli przemyślenia meczowe, z Suwałk znów przywieźliśmy pozytywne recenzje Radomiaka. "Zieloni" są w tym momencie nie tylko jak walec, który rozjeżdża rywali, ale też jak Harlem Globetrotters. Jeżdżą po Polsce, pokazują ładną piłkę i zachwycają ludzi. Kiedyś taką rolę pełnili piłkarze z Hiszpanii, którzy w czasach powstawania
klubów piłkarskich w rejonach wschodniej Europy wybrali się na wyprawę do Rosji. Tam też zachwycali tłumy - no może oprócz "trybuny vip", gdzie zasiadali partyjni dygnitarze. Im było nie do śmiechu, że przyjeżdża drużyna wcześniej niezbyt znana i pokazuje, że futbol w ich kraju jest na kolanach, a najlepsze drużyny mogą tylko prosić o najniższy wymiar kary.
Partyjniacy wpadli więc na pomysł typowo... partyjny. Zróbmy drużynę, w której upchniemy najlepszych zawodników i każmy tych przeklętym Hiszpanom ganiać za piłką, dopóki ich nie pokonamy. Biedacy z południa Europy grali więc w Rosji do czasu, aż gospodarzom udało się ich ograć. Niewykluczone, że kiedy lokalni fani futbolu świetnie się bawią, bo przyjechał Radomiak i gra efektowną piłkę, gdzieś na górze snute są podobne plany na zatrzymanie marszu zielonej armii.
A mówiąc poważniej, Wigry ustawiając obronne zasieki przyjęły od radomian czwórkę. Wygląda na to, że ten zespół faktycznie nie zamierza się zatrzymywać i nieoficjalnym hymnem ekipy Banasika powinno zostać "Dont stop me now" zespołu Queen. Bo przecież faktycznie dobrze się bawią i chcą to kontynuować. A jeśli ktoś chce bawić się równie dobrze nie musi do klubu dzwonić - wystarczy, że kupi bilet na najbliższy mecz i zobaczy w akcji piłkarskie Radom Globetrotters.
SZYMON JANCZYK
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|
Data: 2019-10-08 09:41:22 | Kategoria: Piłka Nożna / 1 liga | Odwiedzin: 993
|
|
|
|
|