Wokół meczu Radomiak - Podbeskidzie. A gdyby Makowski został na ławce? Po przerwanej serii Radomiaka Radom warto zadać pytanie: czy nie trwałaby ona dłużej, gdyby na ławce usiadł Rafał Makowski? I nie chodzi wcale o to, że to właśnie on popełnił dwa kosztowne błędy. A o co? Tego dowiedziecie się z pomeczowego tekstu. Tłumaczę też dlaczego Podbeskidzie Bielsko-Biała w Radomiu nie zaskoczyło mnie niczym oraz wróżę przykre konsekwencje dla sędziego Pawła Malca.
Podbeskidzie niczym nie zaskoczyło
Ostatnio odwoływałem się do Queen, teraz wypada muzyczne nawiązanie skierować na Coldplay i ich „No Surprises”. Nie jestem zaskoczony nie tyle tym, że Podbeskidzie przerwało serię Radomiaka, a tym jak to uczyniło. W zapowiedzi przedmeczowej pisałem, że „Górale” strzelili sześć bramek głową, a przynajmniej siedem po „prezentach” od rywali. Że błędów nie wybaczają i trzeba się pilnować. Tymczasem pierwsza groźna akcja bielszczan to centra na piąty metr, gdzie Roginić szczęśliwie minął się z piłką. Akcje bramkowe? W pierwszej Rafał Makowski przepuszcza piłkę, rywale ruszają z kontrą. Obojętnie czy był spalony, czy nie, tej bramki można było uniknąć bez zerkania w stronę sędziego asystenta. Druga to podanie Makowskiego do Roginica. Trzecia – Michał Kaput poślizgnął się, otwierając rywalom drogę do bramki. A ile było sytuacji, w których podobne błędy szczęśliwie nie skończyły się bramką? Kilka na pewno. Dlatego ciężko być zdziwionym, że Podbeskidzie wygrało, skoro Radomiak zrobił dokładnie to, co robili inni pokonani przez bielszczan rywale. Ciężko też dziwić się, że Podbeskidzie wygrało, skoro zrobiło dokładnie to, co w poprzednich meczach.
Nie powiem, że Podbeskidzie zagrało mecz wybitny, chociaż nie chcę im umniejszać. Mieli trochę szczęścia, mnóstwo wyrachowania, ale widywałem lepsze występy poszczególnych drużyn. Dużą siłą „Górali” był środek pomocy, ale tutaj też mam dylemat. Czy wynikało to z wzorowej dyspozycji bielszczan czy raczej ze słabszej radomian? Taka Warta Poznań wygrała walkę o środkową strefę boiska w meczu dość wyrównanym, Radomiak przegrał wówczas po błędach obrońców, więc ciężko było mówić, że poznaniacy nie byli po prostu lepsi w drugiej linii. A tu było wręcz odwrotnie – obrona zagrała lepiej niż pomoc, bo to pomoc zawiniła przy każdej z bramek.
A gdyby posadzić Makowskiego?
W tej właśnie pomocy diament wypadł Radomiakowi z korony. Rafał Makowski zagrał najsłabszy mecz w barwach „Zielonych”, to nie ulega wątpliwości. Jedną z pomeczowych opinii, które usłyszałem, było to, że liderzy Podbeskidzia dali rade, a radomscy nie. Z tym się zgodzić nie mogę, bo Karol Danielak, bezsprzecznie gwiazda „Górali”, zagrał równie bezbarwnie co „Makos”. Marko Roginić? Gola strzelił, asystę dał, więc powiedzieć, że zagrał słabo to zbyt wiele. A jednak Radomiakowi udało się zneutralizować go w powietrzu, co znaczy, że Dariusz Banasik dobrze przygotował zespół do meczu, a zespół wypełniał jego założenia. Tylko te nieszczęsne błędy, błędy Makowskiego właśnie, pozbawiły Radomiaka punktów. Może pomocnik choć trochę zrehabilitowałby się, gdyby arbiter nie wydziwiał i podyktował faul na nim w polu karnym, ale gdybać nie ma co.
Natomiast warto przyjrzeć się faktom. Rafał Makowski to bez wątpienia centralna postać Radomiaka, ale nie tylko z Podbeskidziem zagrał słabiej. Ostatni okres nie jest dla niego najlepszy. W ostatnich trzech kolejkach oddał łącznie jeden celny strzał na bramkę. Tak słabo wypadł tylko w kolejkach 4-6 i Radomiak zdobył wtedy tylko dwa punkty. Co prawda dał asystę w meczu ze Stalą, zrobił wtedy świetną robotę odbierając piłkę w środkowej strefie, ale z drugiej strony pamiętajmy, że Patryk Mikita minął wtedy czterech rywali. Co prawda można mu zapisać asystę drugiego stopnia z Wigrami, ale przy faulu na Dawidzie Abramowiczu, więc ten wkład nie jest taż tak duży.
Jakiś czas temu Dariusz Banasik mówił w „Pierwszoligowcu”, że przesunął Rafała Makowskiego wyżej, bo ten ma świetne uderzenie z dystansu. I faktycznie, w drugiej lidze to działało, natomiast poziom wyżej nie jest to już wiodący atut tego zawodnika. Dość powiedzieć, że Makowski jest najczęściej strzelającym na bramkę piłkarzem Radomiaka, ale na ponad 40 uderzeń do siatki trafił tylko raz. Bramkarza do interwencji zmusił zaś 12 razy. Co trzeci strzał celny to nie jest zły wynik, ale też nie powalający. Zmierzam do tego, że podczas konferencji padło pytanie o to, czy ustawienie drużyny nie było zbyt ofensywne. Trener odparł, że uważa inaczej, a poza tym, to kogo miałby posadzić, skoro Patryk Mikita zdobył dwa gole, a Mateusz Michalski jest etatowym wykonawcą stałych fragmentów gry.
To czemu nie posadzić Rafała Makowskiego, skoro cofnięcie go do tyłu nie powstrzymało jego ofensywnych inklinacji i zaowocowało dwiema stratami? Czemu nie zdecydować się na taki ruch po dwóch meczach, w których w ofensywie nie prezentował głównego atutu – groźnego strzału z dystansu? Ja wiem, po fakcie to łatwo mówić. Bo przecież gdyby trener posadził „Makosa”, od razu po prezentacji składów rozpoczęłoby się larum pt. „co on najlepszego robi”. Ale trener powiedział na konferencji, że pytania o to, czy nie wyszedł zbyt ofensywnie, nie byłoby, gdyby wygrali. Więc analogicznie – nie byłoby pytania o sens posadzenia Makowskiego, gdyby wygrali. A wiele wskazuje na to, że mogliby wtedy wygrać.
Dobry napastnik, jeszcze lepszy prorok
Patrząc na dyspozycję z ostatnich meczów kandydatem na ławkę byli Makowski i Michalski. Jeden wykonuje SFG, więc odpada, zostaje jedna kandydatura. Że szalona? Trudno. Czasami w szaleństwie jest metoda, a trener jest od tego, żeby szukać rozwiązań i ryzykować. Tak, jak zaryzykował Krzysztof Brede, który zamiast Mateusza Sopoćko (autora gola) wypuścił na boisko Jakuba Bierońskiego. 16-latek w wyjściowym składzie na lidera zamiast młodzieżowca z doświadczeniem w Ekstraklasie? Szaleństwo! A jednak zdało egzamin, bo Bieroński zagrał bardzo dobrze, jego podanie powinno skończyć się golem, wcześniej sam trafił wprost w Kochalskiego. Ryzyko się opłaciło.
Oczywiście w każdym innym meczu posadzenie Makowskiego na ławce mogłoby być niewypałem, bo nie każdy zagra z Radomiakiem tak, jak Podbeskidzie. Ofensywnie, czekając na błędy. Dlatego też nie nawołuje do zmiany na kolejny mecz. Szansę dostanie za to zapewne Damian Nowak, który zresztą sporo już na nią czeka. To fakt, że o ile Maciej Górski miał moment, w którym jeśli nie strzelał, to kreował sytuacje kolegom, ale ten moment na dobre minął mu mniej więcej wtedy, kiedy Makowskiemu. Poza naciąganą asystą ze Stalą Mielec, napastnik Radomiaka nie bronił się niczym. Trzy ostatnie kolejki? 0 celnych strzałów, null. Niecelne? No tu znajdzie się setka z meczu z Podbeskidziem, ale w zablokowanych znowu null.
Napastnik walczący? Zgoda, jest to jakaś część taktyki, ale i tu powiem – nie tym razem. Górski w ostatnich trzech meczach wywalczył trzy rzuty wolne, za to podarował rywalom dziewięć. Od 10. kolejki ewidentnie nie jest w formie. Ostatnio czytałem wywiad z Tomaszem Hołotą o tym, że w Niemczech nie istniało coś takiego, jak „zwycięskiego składu się nie zmienia”. Nie – zagrałeś słabiej, trener dawał szansę komu innemu, takie życie. I nie sposób nie przyznać, że w ostatnich trzech meczach obecność Górskiego w składzie była jedynie wypadkową tego, że w Polsce cytowane powiedzenie ma nie tylko zastosowanie, ale i rzeszę fanów. Może właśnie dlatego takie serie, jak ta Radomiaka, są w końcu przerywane? Tego nie wiem, ale wiem jedno – naładowany chęcią walki o skład i skarcenia byłego klubu Nowak powiedział mi przed meczem, że chce strzelić gola i go strzelił. Jak na napastnika przystało.
PS. Warto jeszcze zaspokoić żądnych "krwi" sędziego. Wygląda na to, że cuda wyczyniane przez niego w Radomiu nie pozostaną przemilczane. Już dawno nie było sytuacji, żeby obserwator (czyli de facto przełożony) analizował mecz z trójką sędziowską tak długo, jak było to w przypadku arbitra Malca i jego asystentów. Mecz zakończył się w porze późnej obiadowej, ale tercet sędziowski po opuszczeniu MOSiR-u mógł udać się raczej na kolację. Niby pocieszenie, ale... co z tego, skoro po fakcie?
SZYMON JANCZYK
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|