D. Banasik: Plan minimum na jesień już zrealizowaliśmy Wygrana i powrót na fotel lidera Fortuna 1. Ligi ucieszyły trenera Dariusza Banasika. Po meczu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza zdradził, że nie spodziewał się tak szybkiej realizacji planu minimum (30 punktów) na ligową jesień, objaśnił kluczowe roszady w przerwie spotkania, które pozwoliły pokonać "Słoniki" i chwalił zawodników indywidualnie.
Szkoleniowiec Radomiaka Radom nie ukrywał radości z pokonania kolejnego faworyzowanego przeciwnika, zwłaszcza w obliczu kartek i kontuzji. - Jesteśmy bardzo zadowoleni, zdobyliśmy trzy punkty. Na odprawie mówiłem, że najważniejsze dziś będą punkty, a nie jakość, bo runda dobiega końca i trzeba łapać jak najwięcej "oczek". Mieliśmy problemy kadrowe przed meczem, pierwsza połowa była bardzo wyrównana, choć lepsze sytuacje miała Termalika - rozpoczął Dariusz Banasik.
Kluczowe dla wyniku meczu były drobne roszady w przerwie. - Wobec braków postanowiliśmy, że Leandro zagra na "dziesiątce". Gra nie do końca mi się podobała, to nie funkcjonowało. Ważną zmianą w przerwie było przesunięcie Leo na skrzydło. Miałem też pretensje do Damiana Jakubika, że zbyt mało włącza się do ofensywy. Wziął to do siebie i przyniosło to bramkę, to duży pozytyw. Te roszady pozwoliły nam lepiej wejść w drugą połowę, stworzyć sobie kilka sytuacji już na samym jej początku. Szkoda, że nie podwyższyliśmy wyniku, bo były możliwości, żeby mecz był spokojniejszy. Takie mecze będą się zdarzały, było sporo walki, czerwona kartka... - ocenił opiekun "Zielonych".
Trener Banasik ciepło wypowiedział się o arbitrze i drużynie przeciwnej. - Warto też pochwalić sędziego, widzę, że państwo się uśmiechają, ale dawno w Radomiu nie było tak dobrego arbitra. Widzę te pozytywy. Kibice oczywiście dopisali, bardzo fajna atmosfera. Liga trwa dalej, nie ma co się zadowalać, bo mamy sporo meczów do rozegrania, zaraz jest puchar... Uważam, że Termalica to jest bardzo dobry zespół, zwłaszcza w ofensywie. W defensywie widzieliśmy pewne braki, ale gdyby to goście zdobyli pierwsi bramkę, to mecz pewnie byłby inny.
Radomiak w kolejnym meczu lepiej prezentuje się po powrocie z szatni. - Nigdy nie będzie tak, że obie połowy będą równe. W szatni umiemy skorygować pewne sprawy, wyciągnąć wnioski. Nie baliśmy się też postawić na Marcina Kluskę, który dostał sporo czasu i zagrał bardzo dobrze. W szatni dzisiaj było konstruktywnie, nie tak gorąco jak w Grudziądzu, ale widać, że podziałało na zawodników - zdradził trener lidera rozgrywek.
Zdaniem Dariusza Banasika na sukces złożyły się dobre indywidualne występy kilku piłkarzy. - Meik zagrał jeden z najlepszych meczów w Radomiaku, Rafał Makowski zagrał dobrze, mimo że nie był na swojej nominalnej pozycji. Po pierwszej połowie miałem zastrzeżenia do Leandro, w drugiej jednak pokazał, że jest potrafi być bardzo groźny, szkoda, że nie strzelił bramki. Oni zrobili dzisiaj różnicę na boisku.
Z drugiej strony kilku zawodników mocno ucierpiało. - Maciek pojechał do szpitala, ale nie rozmawiałem jeszcze
z lekarzami. Nie było sensu eksploatować Leandro, bo po jednym ze starć trzymał się za kolano. Rafał Makowski też trzymał się za pachwinę... Te urazy się zaczynają, ale to normalne. Boiska są już grząskie, dziś też było, a to powoduje spore niedogodności. Ta trójka i tak prawdopodobnie nie zagrałaby w pucharze, więc mam nadzieję, że po przepracowanym mikrocyklu zagrają w Legnicy - objaśniał trener Radomiaka.
Przed sezonem planem minimum na ligową jesień dla szkoleniowca "Zielonych" było zdobycie 30 punktów w 20 meczach. Udało się to szybciej niż zakładano. - Zakładam sobie zawsze cele minimum, nie spodziewałem się tego i jakby ktoś nam powiedział, że po 15. kolejce będziemy mieć 30 punktów, to byśmy nie uwierzyli. Moim zadaniem było cierpliwe budowanie zespołu i jeżeli to się robi, to wyniki przychodzą, zbieramy owoce - skomentował to sam zainteresowany.
A co ze stanem murawy? - Poproszę o następne pytanie, muszę tak powiedzieć. Parę razy już o tym mówiłem, mogę jedynie usprawiedliwić działaczy, bo boisko ma spore obłożenie, do tego dochodzi pora roku i boisko nie wytrzymuje. Przygotowaliśmy stałe fragmenty gry pod przeciwnika, chcieliśmy inaczej zagrać, ale skoro się nie dało, to w przerwie to zmieniliśmy. Nie będę marudził, boisko jest jakie jest i musimy się dostosować - zakończył szkoleniowiec radomskiego klubu.
SZYMON JANCZYK
|