Ciężka jesień WUKS Rudy Wielkiej. Klub chce odbić się od dna WUKS Ruda Wielka to jeden z trzech klubów w regionie radomskim, który nie wygrał meczu ligowego w tym sezonie. W tym gronie WUKS jest jednak jedynym przedstawicielem Klasy A. Żeby się w niej utrzymać, drużyna musi zacząć zwyciężać – najlepiej już w najbliższy weekend. Klub z Rudy zakończy jesień meczem, po którym może odbić się od dna tabeli, na co liczy trener Krzysztof Witarski.
Dotychczasowy bilans ekipy z Rudy Wielkiej to cztery remisy i osiem porażek. WUKS na wygraną czeka od początku czerwca, kiedy pokonał Zorzę Kowala. Drużyna co roku walczy o utrzymanie, ale w tym sezonie sytuacja jest bardzo trudna. W swojej historii WUKS nie miał jeszcze jesieni, w której nie udałoby się wygrać żadnego meczu, a więc na szali stoi też honor klubu. Choć – paradoksalnie – w sezonie 2017/2018 na półmetku rozgrywek klub z Rudy mimo wygranej na koncie miał... mniej punktów niż obecnie.
W Rudzie Wielkiej żyją jednak teraźniejszością. A ta daje nadzieje, bo w grupie I Klasy A znalazły się punktujące na podobnym poziomie KS Magnuszew oraz Energia II Kozienice. Drugi z tych klubów będzie ostatnim tegorocznym rywalem WUKS-u, a premierowa wygrana może sprawiłaby, że zespoły zamienią się miejscami. - Mamy nadzieję, że uda się wygrać to spotkanie. Rezerwy Energii ostatnio nie są w dobrej formie, my co prawda jeszcze nie wygraliśmy, ale dwa remisy w ostatnich meczach dają nadzieję. Liczymy na zwycięstwo, żeby zostawić opinię czerwonej latarni za sobą i wydostać się z ostatniego miejsca w tabeli – przyznaje trener zespołu Krzysztof Witarski.
Wspomniane remisy z Gracją Tczów i Hubertusem Chomentów może i nie były porywające dla kibiców (oba mecze zakończyły się remisami 0:0), ale tchnęły w WUKS nowe życie. Dlaczego stało się to dopiero na koniec rundy? - Podstawowy mankament jest taki, że jesteśmy klubem z małej miejscowości, amatorskim. Jeśli ktoś tutaj zarabia, to najwyżej trener, na wyjazdy jeździmy swoimi samochodami. Poza tym kadrę stanowią ludzie, którzy pracują albo się uczą, w większości zresztą są to zawodnicy z okolic Rudy Wielkiej. Nie zawsze uda się pogodzić ich zajęcia z treningami, więc czasami frekwencja na treningach to sześć osób i trzeba się tym zadowolić. Kolejna sprawa, to nie mamy własnego boiska, może na wiosnę w końcu uda się zamknąć tę sprawę. Od dwóch lat gramy na wyjazdach, to nie jest łatwa sytuacja – tłumaczy szkoleniowiec klubu z Rudy Wielkiej.
Warto przypomnieć, jak wielka jest skala problemu z boiskiem, o którym wspomniał trener Witarski. Gmina Wierzbica w remont obiektów WUKS-u zainwestowała ponad 200 tys. zł. Najpierw sprawę oddania boiska do użytku opóźnił wandal, który zniszczył płytę quadem. Potem okazało się, że jeszcze gorsza okazała się wizytacja z ROZPN. „Echo Dnia” cytowało Andrzeja Ośkę odpowiadającego za licencje w naszym regionie, który przyznał, że obiekt... nie spełnia żadnych kryteriów. Fatalna murawa, brak trybun, szatnie-kontenery, do których nie zmieści się nawet cała drużyna. Samo boisko mierzy natomiast zaledwie 95 metrów. W takich realiach nie dało się rozgrywać meczów ligowych.
Klub mimo przeciwności losu nie załamuje się. Opiekun drużyny wierzy w wygraną z Energią i wiosenne odrodzenie, które pozwoli utrzymać w lidze zespół z najniższym budżetem w naszym regionie. - Zimą od połowy stycznia będziemy trenować trzy razy w tygodniu na hali. Po takim okresie przygotowawczym zespół powinien być dobrze przygotowany i oby to zaowocowało wiosną. A w najbliższym meczu? Ostatnie dwa spotkania zagraliśmy na zero z tyłu. Pozostaje więc liczyć, że to podtrzymamy, a napad się przełamie i... jakoś to będzie – kończy trener Witarski.
SZYMON JANCZYK
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|
Data: 2019-11-08 10:25:21 | Kategoria: Piłka Nożna / Klasa A (grupa I) | Odwiedzin: 2872
|
|
|
|
|