Horror na własne życzenie ze szczęśliwym epilogiem Gdy w trzy minuty czwartej kwarty koszykarze HydroTrucku Radom roztrwonili 17-punktową przewagę, wydawało się, że Legia Warszawa może wziąć rewanż w hali MOSiR za lanie z pierwszej rundy w Warszawie. Na szczęście jednak dla podopiecznych Roberta Witki, konfrontacja zakończyła się happy endem.
Dramatyczne rzeczy zaczęły dziać się w ostatniej (na szczęście) odsłonie widowiska. HydroTruck grał odpowiedzialnie, dobrze bronił i systematycznie powiększał przewagę. Kiedy ta na początku wynosiła aż 17 punktów, chyba nikt ze zgromadzonych w hali nie myślał, że za dosłownie chwilę trzeba będzie odroabiać straty. Małe, bo małe, ale jednak.
Radomian dopadło rozprężenie, a legioniści - zwłaszcza Kahlil Dukes - zaczęli trafiać jak natchnieni, zwłaszcza z dystansu. Warszawianie objęli nawet jednopunktowe prowadzenie, ale HydroTruck nie dał się tego dnia złamać. Zapunktowali: Marcin Piechowicz, Carl Lindbom, Rod Camphor, ale nade wszystko, stoickim spokojem wykazał się prawdziwy lider zespołu Obie Trotter. Potem ważne punkty z rzutów wolnych dołożył Artur Mielczarek, a że Michał Michalak spudłował na remis, można było cieszyć się z dziewiątej wygranej w Energa Basket Lidze.
Kolejna konfrontacja HydroTrucku z Legią już w czwartek 13 lutego, kiedy obie ekipy spotkają się ponownie w warszawskiej Arenie Ursynów, w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski.
HYDROTRUCK RADOM – LEGIA WARSZAWA 79:76 (19:8, 17:23, 22:12, 21:33)
HydroTruck: Lindbom 23 (5), Trotter 17 (3), Camphor 13 (1), Piechowicz 11 (3), Bogucki 9 oraz Bogucki 9, Zegzuła 3 (1), Mielczarek 3, Wall 0, Lewandowski 0, Wątroba 0.
Legia: Michalak 16, Nizioł 13 (3), Konopatzki 5, Kowalczyk 2, Milovanović 2 oraz Dukes 22 (6), Pinder 14 (1), Linowski 2, Nowerski 0.
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|