Wokół meczu Warta - Radomiak: Brawa dla Gorzowa Pierwszy wiosenny występ podopiecznych trenera Dariusza Banasika zakończył się w niezbyt przyjemnych dla radomian okolicznościach. Dotkliwa porażka z Wartą Poznań zabolała piłkarzy i kibiców, a my zaglądamy za kulisy tego spotkania. Na jakim polu Radomiak zawiódł w Grodzisku Wielkopolskim?
Każdy z nas widział to samo. Siódma minuta gry, Patryk Mikita staje oko w oko z bramkarzem. Każdy z nas powiedziałby: „setka”, musi to strzelić. Zresztą – to samo powiedział nawet sam zainteresowany, który po meczu kajał się, że takie sytuacje trzeba wykorzystywać. Może i trzeba, nie kłócimy się z tym faktem, ale zajrzeliśmy w dokładniejsze statystyki i... okazja Mikity wcale nie była tak dobra, jak się nam wydawało. Współczynnik xGoals dla jego strzału wynosił zaledwie 0,08. Mówiąc prościej – tylko 8% strzałów z tej pozycji, w tych okolicznościach i przy tym ustawieniu rywali, kończyła się golem. Świeżo po meczu wszyscy byli zgodni: Mikita wykorzystuje „setkę” i Radomiak ma ustawiony mecz. Tymczasem okazuje się, że większe prawdopodobieństwo zdobycia bramki miał... Mateusz Michalski. W drugiej połowie, kiedy strzelał po chaotycznej akcji, a pod nogi rzuciło mu się czterech obrońców.
To nie są fanaberie, to czysta matematyka. Każdy, kto widział mecz, powie, że sytuacja była dogodna, to fakt. Ale te wyliczenia pokazują nam, ile podobnych akcji zakończyło się golem. Zmienia optykę, prawda? Czy więc problemem radomian w Grodzisku było to, że Mikita na początku meczu przegrał pojedynek z bramkarzem? Nie, zdarza się. Problemem było to, że „Zieloni” więcej tych okazji nie mieli. Wynik 0:3 nie był do końca sprawiedliwy, prawda? Pojawiały się głosy, że Warta nic wielkiego nie grała. A jednak, patrzymy na xGoals z całego spotkania. Radomiak powinien strzelić 0,55 gola. Warta 2,34.
Wniosek jest prosty – gospodarze tworzyli sobie klarowne sytuacje i je wykorzystywali. Radomiak takich nie miał, mimo że optycznie wyglądał momentami lepiej. Przez cały mecz kontrolował piłkę, w pierwszej połowie nieźle ją rozgrywał. Problemy pojawiały się jednak, kiedy przychodziło do konkretów.
Zaryglowane pole karne
Piłkarze Radomiaka praktycznie w ogóle nie dostarczali piłek w pole karne rywala. Patrzymy na pomocników radomskiej drużyny i na 11 prób udały się trzy: jedna Rafała Makowskiego i dwie Patryka Mikity. Dopiero wejście... Merveilla Fundambu poprawiło te statystyki. Kongijczyk dwukrotnie dobrze dogrywał w szesnastkę, zostając najlepszym zawodnikiem Radomiaka pod tym względem w ledwie kwadrans. Pozostali? Marcin Budziński i Mateusz Michalski 0/0, Leandro i Michał Kaput 2/0. Dla porównania w Warcie sam Robert Janicki posłał trzy dokładne piłki w szesnastkę naszej drużyny, a dwie udane próby zaliczył Gracjan Jaroch. To wystarczyło, bo przy skuteczności poznaniaków w wykorzystywaniu kontr – o czym pisaliśmy w zapowiedzi meczu – jest to śmiercionośna broń.
Przed spotkaniem ostrzegaliśmy też przed wysokim pressingiem, którego ofiarą Radomiak padł przy drugim golu. Wystarczy rzucić okiem na to, jak wyglądała sytuacja tuż przed feralnym podaniem Michała Kaputa do Rafała Makowskiego. Feralnym, bo Makowski, który w tej sytuacji wychodził już do przodu, nie miał wielkich szans na wygranie pojedynku. Stracił piłkę, a Warta dwoma podaniami rozmontowała naszą defensywę.
Teoretycznie – zagranie do ruszającego Makowskiego, to zagranie pod nogi rywala. Praktycznie – sami widzicie, że zbyt wielu opcji podania nie ma. Dlatego jeśli ktoś mówi, że Warta nic wielkiego nie zagrała, jest w błędzie. Założyć pressing w sposób, który zamyka przeciwnika na rozwiązania i przynosi gola? Kwintesencja futbolu. Kaput miał w zasadzie jedno wyjście, tzw. lagę na chaos.
Pomocnik Radomiaka to w ogóle ciekawy przypadek, bo jesienią znajdowały się osoby, które wskazywały go palcem, jako najsłabszy punkt drugiej linii. Wiadomo, że każdy popełnia błędy i ma słabsze momenty, ale w przekroju całego sezonu Kaput ma praktycznie identyczne, a nawet nieco lepsze, statystyki wygranych pojedynków co Meik Karwot, z którym często tworzył duet w środkowej strefie boiska. Z meczu z Wartą było podobnie – piłkarz Radomiaka stoczył więcej pojedynków niż Łukasz Trałka czy Krzysztof Danielewicz z przeciwnej drużyny. Mało tego – wygrał najwięcej starć na boisku – 12. Brakowało mu w tym natomiast pomocy, bo Mateusz Michalski wychodził zwycięsko z pojedynków tylko 4 razy. Dla porównania duet Trałka-Danielewicz wygrał 20 starć (po 10 na „głowę”). Tym sposobem, mimo dobrej dyspozycji Kaputa, radomianie przegrali walkę o środek boiska.
Pustka z przodu
Ale największe braki widać było z przodu. Wiele osób mogło się zastanawiać, dlaczego Maciej Górski rozpoczął spotkanie w miejsce Damiana Nowaka. Były napastnik Korony miał prezentować lepszą formę strzelecką w trakcie tygodnia, stąd jego występ w pierwszym składzie. Problem w tym, że na boisku Górski był kompletnie niewidoczny i nie było z niego żadnego pożytku. To Nowak, mimo że na placu gry przebywał znacznie krócej, wygrał więcej pojedynków.
Górski - Nowak
Pojedynki z rywalem: 14/3 - 7/5
Wygrane wolne piłki: 4/0 - 3/2
Odbiory: 0 – 2
Różnicę widać nawet w poruszaniu się po murawie. Heat mapy jasno prezentują sytuację – im więcej ciepłych kolorów, tym więcej zawodnik poruszał się w danej strefie boiska. Pierwsza to mapa Górskiego, druga Nowaka.
Prawa strona do poprawy
Na koniec wybiegniemy w przyszłość do meczu z GKS-em Jastrzębie. Trener Dariusz Banasik nie będzie mógł w nim skorzystać z Damiana Jakubika i Leandro, dwóch kluczowych zawodników. Rozmontowana prawa strona – teoretycznie ogromna strata. Dlaczego tylko w teorii? Bo w Grodzisku prawa flanka była wyraźnym problemem „Zielonych”. Radomiak po prostu w ogóle nie wykorzystywał jej do ataków. Jesienią statystyki stron ataku radomian rozkładały się równomiernie. W spotkaniu z Wartą natomiast duet Jakubik – Leandro wymienił między sobą 9 podań. Żeby uświadomić wam, jak mała to liczba, rzuciliśmy okiem na drugą stronę boiska. Dawid Abramowicz i Patryk Mikita podawali sobie 24 razy. Kapitan Radomiaka podań nie otrzymywał zresztą prawie w ogóle. W całym meczu koledzy zagrywali do niego 19 razy. Do Mikity? 44. Być może więc zmiany na prawej stronie boiska trochę rozruszają ten sektor i spowodują, że radomianie będą zdolni to stworzenia zagrożenia z obu skrzydeł?
Falstart wiosny obudził w wielu osobach wewnętrznego smerfa Marudę, który wszystko widzi w ciemnych barwach. Można jednak powiedzieć, że jedno spotkanie wiosny nie czyni. Lepiej zimny prysznic zebrać na początku i wyciągnąć z niego wnioski. W końcu minioną wiosnę Radomiak też zaczynał od wyjazdowej porażki. Argumenty tym razem były po stronie gospodarzy, którzy zasłużyli na powtórzenie słynnej frazy: zasłużenie, proszę pana, zasłużenie. I brawa dla Gorzowa.
SZYMON JANCZYK
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|