Izabela Smolińska: - Sport jako pasja ma nieustannie sprawiać radość! Tegoroczna mistrzyni Polski w biegu na 400 m przez płotki Izabela Smolińska jest wierna tezie, że sukcesy są warte wyrzeczeń. Opowiedziała nam o swoim "być albo nie być" w sporcie, ciężkiej pracy, determinacji, klubowym napędzaniu się sukcesami i marzeniach na przyszłość...
Materiał współfinansowany przez Gminę Miasta Radomia w ramach realizacji zadania w zakresie Gminnego Programu Przeciwdziałania Narkomanii pn. "Prowadzenie programów profilaktycznych w świetlicach i klubach młodzieżowych oraz innych miejscach organizujących czas wolny dzieci i młodzieży poza szkołami.".
Kiedyś wspomniałaś, że sukcesy warte są wyrzeczeń. Czy po ostatnich Mistrzostwach Polski i powiększeniu bogatego dorobku medalowe podtrzymujesz tę tezę?
Izabela Smolińska: Tak, oczywiście, po tym sezonie nawet jeszcze bardziej zgadzam się z tą tezą. Tak naprawdę ten sezon to było moje „być albo nie być w tym sporcie”, gdyż weszłam już w wiek seniora, jestem coraz starsza więc był to decydujący moment dla mojej kariery. Dlatego też na początku przygotowań do sezonu obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby po mistrzostwach kraju móc stanąć sama przed sobą i powiedzieć: „okej, zrobiłam wszystko co mogłam, dałam z siebie 100%” i to przyniosło takie rezultaty. Na szczęście moja ciężka praca przyniosła rewelacyjne efekty, bo przyznam szczerze, że sama się nie spodziewałam, że uda mi się zdobyć tytuł mistrzyni Polski.
Chociaż wydaje się, że zapał do sportu wyssałaś z mlekiem matki, to ostatnie lata ciężkiej pracy i dotarcie do obecnej dyspozycji, wymagało zapewne od Ciebie bardzo dużo wyrzeczeń i wysiłku?
- Zgadza się, gdzieś w genach zapewne dostałam troszkę talentu i predyspozycji do sportu, jednak już na tym etapie, na którym obecnie się znajduje, sam talent to tylko składowa całego sukcesu. Tutaj głównie liczy się już ciężka i systematyczna praca, która oczywiście kosztuje wiele wyrzeczeń i „prywatnego życia”. Na to ostatnie faktycznie nie ma zbyt wiele czasu. Wydaje mi się, że dość dużą rolę odegrała u mnie również zmiana trybu studiów na zaoczne, dzięki czemu miałam po prostu więcej czasu, mogłam częściej wykonywać dwie jednostki treningowe, lepiej się regenerowałam.
A przede wszystkim to, że zdobyłam tytuł mistrzyni Polski zawdzięczam mojemu trenerowi Robertowi Kędziorze, ponieważ to właśnie on pozwolił mi uwierzyć w siebie, w swoje możliwości, w to że jestem w stanie biegać na dość fajnym poziomie. Współpracujemy ze sobą od czterech lat i jak na razie nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Podziękowania również należą się mojemu poprzedniemu trenerowi Ireneuszowi Zgrzebnickiemu, dzięki któremu moja przygoda ze sportem w ogóle się zaczęła.
Niestety, na tak trudnej drodze, jaką obierają sportowcy, niekiedy pojawiają się używki. Wielu młodych ludzi może zaprzepaścić swoją karierę i marzenia...
- Niestety, spotkałam się z sytuacją, gdzie wielu, w szczególności dość młodych sportowców, zaprzepaściło swój talent na rzecz różnego rodzaju używek, imprez itp. I to jest niestety bardzo przykre.
Naprawdę trzeba być bardzo mocno zdeterminowanym i asertywnym, aby wytrwać w swojej pasji. Mam wrażenie, że wielu sportowców spotyka się z takim „niezrozumieniem” wśród rówieśników, którzy nie zawsze są w stanie zrozumieć, że nie możesz z nimi wyjść na miasto czy na imprezę, gdyż masz na następny dzień trening lub jesteś właśnie po ciężkim treningu i po prostu nie masz na to siły.
Z racji tego, że tak naprawdę większość czasu spędzam na stadionie, na treningach, to głównie otaczam się ludźmi, którzy mają taką samą pasję jak ja, dlatego też unikanie tych używek jest o tyle łatwiejsze, że po prostu mamy bardzo podobne ambicje i podobne cele.
Jaką więc rolę w drodze do sukcesów ma wolny od używek tryb życia sportowca?
- Przy bardziej profesjonalnym podejściu do sportu po prostu praktycznie każdy sportowiec wie, że tutaj nie ma miejsca na jakieś używki, ponieważ to bardzo zaburza twoją regeneracje, wydolność i tak naprawdę szkodzimy tylko i wyłącznie sobie
Jesteś przedstawicielką złotego pokolenia radomskich lekkoatletów. Czy rywalizujecie z Martyną Kotwiłą, Natalią Wosztyl, Anetą Rydz o to, która jest tą najlepszą z najlepszych?
- W żadnym wypadku! Wręcz przeciwnie, powiedziałabym nawet, że same nawzajem napędzamy się sukcesami. Właśnie Aneta Rydz po MP w Suwalkach opowiadała mi, że jak widziała jak zdobywałam medal, to sama dostała ogromną dawkę motywacji. Trzeba przypomnieć, że podczas mojego finału Aneta skakała właśnie wzwyż. A z Martyną mieszkałyśmy razem w pokoju i też bardzo się nawzajem motywowałyśmy, aby pobiec jak najlepiej. I chyba się nam udało (śmiech).
Z Martyną i Natalią znamy się odkąd zaczęłyśmy stawiać pierwsze kroki na stadionie. To będzie jakieś 10 lat, więc prywatnie również jesteśmy dość blisko ze sobą. Kiedyś bardzo dużo jeździłyśmy razem na obozy, także nasze relacje są jak najbardziej pozytywne, i oczywiście to bardzo pomaga w osiąganiu dobrych rezultatów, w szczególności biorąc pod uwagę, że biegamy również razem w sztafecie, która od kilku lat zdobywa medale na Mistrzostwach Polski.
Wracając do ostatnich MP, to wydawało się, że w biegu finałowym miałaś jeszcze sporo rezerwy. Co to oznacza na przyszłość?
- Wiem, że stać mnie na o wiele lepszy rezultat na płotkach, jednak warunki pogodowe w Suwałkach nie sprzyjały. Ta walka o jak najlepszy rezultat była więc dość utrudniona. Dodatkowo to były Mistrzostwa Polski. A tam głównie walczy się o miejsce, nie o czas. Czy wspominam jeszcze ten bieg? Tak. Podczas ciężkich treningów, kiedy nie mam już siły, wspominam go i uczucia jakie mi towarzyszyły zaraz po nim od razu dostaje dodatkowej energii na przebiegnięcie jeszcze jednego odcinka. Ten sukces niesamowicie zmotywował mnie właśnie do jeszcze cięższej pracy i pozwolił mi uwierzyć w swoje możliwości.
Jakie więc Izabela Smolińska ma kolejne marzenia do zrealizowania?
- Przede wszystkim chcę dalej cieszyć się bieganiem, ponieważ robię to głównie dla siebie i chcę, żeby jak najdłużej sprawiało mi to radość. A jeśli chodzi o kolejne marzenia, to na pewno chciałabym się ciągle poprawiać, bić swoje życiówki zarówno na płotkach jak i w biegu płaskim 400m, a co to przyniesie, to już los pokaże. Moim marzeniem jest zakwalifikowanie się do imprezy międzynarodowej i do tego właśnie będę cały czas dążyć.
Jaką na finał radę dałabyś młodym sportowcom, którzy chcieliby pójść w Twoje ślady?
- Przede wszystkim bądźcie wytrwali i cierpliwi. Na swoim przykładzie wiem, że cierpliwość i konsekwentna praca to klucz do sukcesu i tego należy się trzymać. Oprócz tego, to co chciałabym przekazać młodszym lekkoatletom, czy też innym sportowcom to to, aby ta pasja sprawiała im przede wszystkim radość, bo o to w tym wszystkim chodzi.
fot. Łukasz Wójcik
|