Dariusz Mortka: - Najpierw trening, potem inne przyjemności Niebawem skończy 36 lat, a jest grającym trenerem zespołu, z którym awansował do forBET 4. Ligi, notując w minionym sezonie najwięcej minut na boisku spośród wszystkich zawodników. Jak jest recepta na sportową długowieczność byłego piłkarza Radomiaka, idola wielu młodych piłkarzy? – Być świadomym swoich wyborów – odpowiada.
Materiał współfinansowany przez Gminę Miasta Radomia w ramach realizacji zadania pn. "Prowadzenie zajęć opiekuńczo-wychowawczych dla dzieci i młodzieży z programem profilaktycznym lub socjoterapeutycznym".
RadomSport.pl: - Dariusz Mortka jest niczym dobre wino – im starszy, tym lepszy…
Dariusz Mortka: - Czy tak jest w istocie, to niech oceniają inni. Niemniej rzeczywiście, korzystam ze swojego doświadczenia zdobytego w wielu klubów i choć na jakimś bardzo wysokim poziomie nigdy nie grałem, to nie ukrywam, że czuję, iż w piłkarskim regionie jestem osobą dość rozpoznawalną i szanowaną. Człowiek jest jednak postrzegany w taki sposób, na jaki sobie zapracuje. Sport był obecny w moim życiu praktycznie od zawsze, dwie moje siostry grały siatkówkę, a potem ja zacząłem trenować piłkę nożną. I już od młodego wieku starałem się podchodzić do tego poważnie. Oprócz treningów w klubach, dbałem i dbam o swoje ciało indywidualnie, a że mam chyba dobre predyspozycje genetyczne to i formę udaje się utrzymywać na niezłym poziomie.
Drogowiec awansował do IV ligi, ale Dariusza Mortki na próżno szukać w składach z meczów sparingowych. Co się stało, kończysz karierę?
- Nie, nie zamierzam jeszcze wieszać butów na kołku. Po prostu musiałem poddać się zabiegowi kardiologicznemu i teraz przechodzę okres rekonwalescencji. Jeżeli wszystko będzie przebiegało dobrze to w połowie sierpnia powinienem zacząć się powolutku ruszać. Potem będę zwiększał obciążenia, wrócę do normalnego treningu i mam nadzieję na boisko.
Wracając do przeszłości, który okres i w jakim klubie wspominasz najlepiej?
- W każdym klubie było coś pozytywnego, w każdym byli fajni ludzie, trenerzy, od których się wiele nauczyłem i czerpię z ich wiedzy teraz w swojej pracy szkoleniowej, więc trudno wskazać jeden konkretny klub. Jestem wychowankiem Drogowca Jedlińsk (wówczas nazywał się Berta Jedlińsk) i wygląda na to, że tutaj zakończę swoją przygodę z piłką, więc na pewno mam do niego duży sentyment. Jak wielu chłopaków z Radomia i okolic chciałem grać w Radomiaku i to marzenie też się spełniło. Ciekawostka jest taka, że Radomiak nie był wtedy zamożnym klubem i żeby zagrać w jego barwach, sam zapłaciłem za wykupienie swojej karty z Jedlińska. Fajną ekipę mieliśmy też w Wulkanie Zakrzew, potem trafiłem też na dobry okres w Kozienicach. Nie ma klubu, który wspomniałbym wyjątkowo źle. Choć z warunkami do treningu, czy też z organizacją i finansami bywało różnie.
Może jednak to kształtowało właśnie charaktery. Teraz, przy zasypie szkółek i akademii piłkarskich, wydaje się że dzieciaki mają wszystko, poza chęciami do trenowania.
- Na pewno coś w tym jest. Kiedyś, nie tylko w sporcie, trzeba było wywalczyć swoje, podjąć świadomą rywalizację, a do klubu wcale nie było się łatwo dostać, bo selekcja była duża. Teraz kluby zabiegają o młodych ludzi, którzy niestety wiedzą (a bardziej ich rodzice), że jeżeli nie wyjdzie w jednym klubie, to pójdę do drugiego i przyjmą mnie z otwartymi rękami. Jest dostęp do wysokiej klasy butów, strojów sportowych, piłek, tak naprawdę do wszystkiego. Ten przesyt rozleniwia młodego człowieka, bo nie musi on zabiegać o nic. Dlatego ciągle powtarzam swoim, już nastoletnim zawodnikom – najpierw trening, potem inne przyjemności. Bez takiego podejścia trudno zostać piłkarzem na jakimś przyzwoitym poziomie.
Wszyscy wiemy, że właściwy, zdrowy tryb życia to przepustka do poważnego uprawiania sportu. Ty to przeszedłeś, ale przecież pokusy były i kiedyś. Jak sprawić, żeby młody człowiek, zamiast na piwo z kolegami, przyszedł jednak na trening?
- Widzę, że to coraz trudniejsze zadanie dla trenerów, ale i rodziców. Osobiście jestem zwolennikiem tezy, że wszystko jest dla ludzi, ale w odpowiednim czasie, w odpowiednich ilościach i w odpowiednim towarzystwie. Piwo na grillu po zakończeniu sezonu jest dozwolone, ale tylko dla zawodników pełnoletnich. O innych używkach typu narkotyki, czy dopalacze nie wspominam, bo o zgubnych skutkach ich zażywania powinno się uświadamiać dzieci i młodzież w szkole, w domu i na treningu w klubie. Ludzie, także sportowcy popełniają błędy, ale uważam, że zawsze jest czas, żeby przejść na jasną stronę mocy.
Twoja recepta na sportową długowieczność?
- Być świadomym swoich wyborów. Jesteś tym co zjesz, jak dużo czasu poświęcisz na sen, na regenerację. Na boisku jesteś tak dobry, jak dużo czasu poświęcisz to solidny trening, nie tylko w klubie, ale również życiu codziennym. Jeśli się szanujesz, dobrze się prowadzisz, to łatwiej ci będzie dotrwać do sportowej emerytury w dobrej formie.
Materiał współfinansowany przez Gminę Miasta Radomia w ramach realizacji zadania pn. "Prowadzenie zajęć opiekuńczo-wychowawczych dla dzieci i młodzieży z programem profilaktycznym lub socjoterapeutycznym".
|