Radomiak Radom wrócił do domu, ale zaliczył falstart z Cracovią Długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego, nowy stadion Radomiaka Radom przy Struga 63 wypełnił się publicznością. Wszak powrót do domu trzeba było świętować jak najdłużej. Atmosfera święta została jednak zepsuta, bo choć Radomiak nie grał źle, to przy autentycznym braku szczęścia, nawet punktu zdobyć nie zdołał.
Dokładnie o 19:10 spiker Radomiaka Radom przywitał wszystkich na stadionie, a z głośników poleciało "The final countdown" zespołu Europe. Publika od razu eksplodowała.
Na pół godziny przed meczem na boisku pojawił się Chico Ramos, który ostatni mecz z Cracovią zakończył z bardzo groźną kontuzją. Chico dostał oczywiście gromkie brawa i głośne wsparcie od trybun.
Sam mecz nie rozpoczął się od jakiegoś szalonego tempa, ale dwukrotnie bliski szczęścia była Pedro Henrique. Najpierw główkował niecelnie, a kilka minut później piłka - także po strzale głową - trafiła w poprzeczkę. Zresztą gdy minął kwadrans gry, Henrique, już w dogodniejszej sytuacji, znów trafił w poprzeczkę.
Chwilę później mecz został przerwany, bo kibice odpalili świece dymne, a tuż za stadionem w górę poszły fajerwerki. Po wznowieniu, choć nie od razu, Radomiak dostał gonga, kiedy po szybkiej akcji, błędzie defensywy Zielonych, bramkę z bliska zdobył Benjamin Kallman. Sytuację długo weryfikował VAR, ale ostatecznie gol został uznany.
To niemożliwe, ale szybkim ataku dokładnym dośrodkowaniu Lisandro Semedo, w poprzeczkę znów główkował Pedro Henrique. Niedługo później, płaskim strzałem z kąta w światło bramki trafił Dawid Abramowicz, ale to było za łatwe dla Sebastiana Madejskiego. Chwilę później sędzia znów przerwał mecz, bo tym razem kibice odpalili race i ponownie zadymili boisko.
I znów mecz został przerwany. Tym razem nastąpiło przegięcie, bo wystrzeliwane fajerwerki eksplodowały nad płytą boiska...
Nic dziwnego, że sędzia doliczył do regulaminowego czasu gry pierwszej połowy aż 10 minut.
Radomiak był bliski wyrównania, kiedy plasowanym strzałem z narożnika pola karnego popisał się Pedro Henrique, ale tym razem piłka wylądowała... na słupku.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy upłynął z przewagą Radomiaka, ale niestety bez konkretów. Jeden dość groźny strzał Lisandro Semedo to za mało, żeby myśleć o powodzeniu. W odpowiedzi, sprzed pola karnego w Filipa Majchrowicza trafił strzał Janiego Atanasova.Niedługo później w sytuacji sam na sam, piłkę nad bramką przeniósł Kallman.
Obraz gry długo nie ulegał zmianie. Radomiak nacierał, próbował, ale broniąca się całą drużyną Cracovia robiła to skutecznie. Zieloni nawet wyrównali, ale zrobili to ze spalonego. Dalsze ataki Radomiaka przypominały walenie głową w mur. No i w efekcie wynik nie uległ już zmianie
RADOMIAK RADOM - CRACOVIA KRAKÓW 0:1 (0:1)
Bramki: Kallman (26.)
Radomiak: Majchrowicz - Grzesik, Cichocki, Rossi, Abramowicz, L. Semedo (70. Rocha), Donis (79. Kaput), Alves, Wolski (79. Machado), Castaneda (56. E. Semedo), Henrique.
Cracovia: Madejski - Jaroszyński (90+6. Zaucha), Hoskonen, Jugas, Ghita, Rapa, Atanasov, Oshima, Rakoczy (69. Kakabadze), Bochnak (69. Makuch), Kallman (90+2. Śmiglewski).
GRZEGORZ STĘPIEŃ
|