Mielecka klątwa wciąż wisi nad Radomiakiem Radom Radomiak Radom nie odczarował stadionu w Mielcu, na którym nigdy w historii ligowych pojedynków z miejscową Stalą, nie wygrał. Co gorsze, Zieloni zawalili pierwszą połowę, co finalnie skończyło się ich porażką. Było to 13. starcie o punkty obu drużyn.
Trener Radomiaka Constantin Galca nieco zaskoczył wyjściowym składem, bo skoro do zdrowia wrócił Roberto Alves, to jego można było spodziewać się jako reżysera gry, zwłaszcza, że desygnowany do tej roli w meczu z Wartą Poznań Luizao spisał się słabo. Druga zmiana to pierwsze plac, po raz pierwszy w tym sezonie dla Ediego Samedo kosztem Luisa Machado, ale tu akurat zaskoczenie jest mniejsze, bo Edi Semedo zapracował sobie na większe zaufanie szkoleniowca.
Już wcześniej wiadomo było natomiast, że do Mielca w ogóle nie pojedzie Filip Majchrowicz, bo Radomiak negocjuje jego wypożyczenie do ligi szwedzkiej. Jako drugi bramkarz wpisany więc został Krzysztof Bąkowski.
W pierwszej połowie Radomiak przegrał środek pola i może nie miało to bezpośredniego wpływu na wynik, ale na pewno Stal swoje przewagi wykorzystała „do bólu”. Dość powiedzieć, że mielczanie oddali dwa celne strzały na radomską bramkę i oba zakończyły się golami.
Pierwsze trafienie było po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, ale wydawało się, że z dość bezpiecznej strefy boiska. Niestety, obrona Radomiaka popełniła błąd w kryciu, do dośrodkowania nie wyszedł Albert Posiadała i zupełnie niepilnowany Bert Esselink, uderzeniem głową, bez trudu umieścił piłkę w siatce.
Stal się cofnęła na swoją połowę i z minuty na minutę Radomiak zaczynał łapać wiatr w żagle. Konkretów nie było z tego żadnych, a co gorsze, gospodarze podwyższyli wynik. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry przed przerwą, Zieloni egzekwowali rzut rożny, ale wykonali go tak niefortunnie, że jeszcze przed linią oddzielającą połowę, piłkę dostał Łukasz Gerstenstein, popędził na bramkę Radomiaka i zdecydował się na strzał z około 18. metrów, a piłka dotknąwszy jeszcze pleców Jana Grzesika, wylądowała w siatce.
Piłkarze Radomiaka schodzili do szatni z opuszczonymi głowami, ale przegrywali zasłużenie, bo w pierwszej połowie nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Stali.
Od początku drugiej połowy Radomiak ruszył do natarcia. Zwłaszcza po pojawieniu się na boisku Roberto Alvesa, Zieloni mieli dwie świetne okazje do zdobycia kontaktowego gola. Pierwszy celny strzał na bramkę rywala oddał Luizao, bo chwilę wcześniej Dawid Abramowicz trafił tylko w słupek.
Potem szalał, najlepszy na boisku Lisandro Semedo, ale jego rajdy nie zostały skonsumowane przez stojących w świetle bramki kolegów. Podobnie jak kapitalne dośrodkowanie Dawida Abramowicza, po którym w poprzeczkę trafił wprowadzony kilka minut wcześniej Leonardo Rocha.
Radomiak jeszcze próbował, jeszcze atakował, ale broniąca się momentami całym zespołem Stal, skutecznie wytrącała Zielonych z uderzenia. I ostatecznie to miejscowi swój cel maksimum w postaci trzech punktów osiągnęli.
Radomiak nie znalazł więc sposobu, żeby zdjąć z siebie mielecką klątwę.
STAL MIELEC – RADOMIAK RADOM 2:0 (2:0)
Bramki: Esselink (22.), Gerstenstein (40+6.)
Stal: Kochalski – Esselink (90. Leandro), Matras, Ehmann, Getinger, Wlazło, Trąbka (74. Guillaumier), Gerstenstein (67. Stępień), Hinokio (74. Wołowicz), Domański, Shkurin (67. Meriluoto).
Radomiak: Posiadała – Grzesik, Rossi, Cichocki (64. Cestor), Abramowicz. L. Semedo, Donis (54. Alves), Luizao, Wolski (64. Rocha), E. Semedo (46. Castaneda), Henrique.
GRZEGORZ STĘPIEŃ
|