Wiktoria Gadajska: - Ambitny cel pozwala nabrać pewności! Wiktoria Gadajska dwukrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium radomskich Mistrzostw Polski w lekkiej atletyce U20. Opowiedziała nam o swojej drodze na szczyt, wyznaczaniu kolejnych celów i marzeniach, które zamierza wkrótce zrealizować.
Zakończyłaś rywalizację w Radomiu w podwójnej mistrzowskiej koronie. Lepszego występu w domu chyba nie można było sobie wymarzyć?
Wiktoria Gadajska (złota medalistka mistrzostw Polski U20 w biegu na 400 m ppł i 100 m ppł): Nie ukrywam, że celowałam w jedno złoto, szczególnie w mojej koronnej konkurencji. Chciałam się jednak pokazać także na krótkim dystansie. Zależało mi na nim, bo jest on bliski mojemu sercu.
Dużo optymizmu wylewa się z Twojego obozu przed zbliżającymi się mistrzostwami świata
- Cieszę się, że tak to wygląda, ale w radomskim sprawdzianie przed mistrzostwami globu popełniłam sporo błędów. Jestem pozytywnie zaskoczona czasem, ale nie mogę mówić o zadowoleniu. Wiem, na co mnie stać. Na treningach uzyskuję dużo lepsze czasy, więc liczę na lepszy występ w Limie.
A co by nim było?
- Poprawienie rekordu Polski!
Za Tobą kolejne triumfy, rekordy, czołowe lokaty na światowych listach. Czy w takim sezonie jest jeszcze coś, co Cię motywuje do jeszcze intensywniejszej pracy?
- Jestem sportowcem, więc wiadomo, jak każdy sportowiec nieustannie chcę być lepsza i lepsza. W tabelach europejskich jestem na drugim miejscu, więc mam cel, żeby wywalczyć pierwsze miejsce. Motywuję się, żeby nieustannie iść w górę.
To taki rodzaj osobistego challlenge'u?
- Pewnie, bo sama nieustannie wyznaczam sobie cele. I taka już jestem, że są one dość ambitne.
Wielu Twoich fanów zastanawia się, jak podtrzymujesz ten zapał i czy nie chłodzą go niepowodzenia, które przecież się zdarzają
- Podejmując treningi trzeba mieć świadomość, że nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak się zaplanowało. Mogę opowiedzieć, jak to jest u mnie. Ambitny cel pozwala mi nabierać pewności. Nawet w trudnym momencie nie dopuszczam do siebie myśli, że nie dam rady. Wiara w siebie i systematyczna praca pozwoliły mi cieszyć się z wyników, które z czasem przyszły. Ot, cały przepis na sukces.
No i jeszcze wsparcie fanów. Miło było triumfować przed swoimi sympatykami?
- Możliwość występu w Radomiu przez wielu z nas było odbierane bardzo pozytywnie. Mi osobiście dodawało kopa w trakcie startów. Wiele osób mogło się przekonać, jak fajnym stadionem dysponuje nasze miasto. Szkoda, że w finale rozpętała się wichura i miała ogromny wpływ na wynik. Dla mnie triumf był jednak tym większym sukcesem, bo do startu podeszłam po niewielu treningach na krótkim dystansie.
Po tym właśnie poznaje się królową. A wygląda na to, że u Ciebie lekkoatletyka to życiowy numer jeden. Na prezentowanym przez Ciebie poziomie nie ma miejsca na używki czy marnowanie wielu lat pracy przez niedojrzałe "wyskoki"?
- Zdecydowanie jestem za opcją, żeby przy profesjonalnym uprawianiu sportu wszelkiego typu używki odstawić na bok. A tak naprawdę, to także u osób, które nie zajmują się sportem wyczynowo, też polecałabym odrzucić je od siebie. W życiu naprawdę lepiej skupić się na czymś, co może rozwinąć człowieka. U mnie rzeczywiście jest to sport, ale jeżeli się na nim skupiam, osiągam lepsze wyniki. Nic nie rozsiewa też u mnie wątpliwości, że w odpowiednim czasie wspomniane wyniki przyjdą na wymarzonym poziomie. Wydaje mi się, że obecnie w środowisku lekkoatletycznym tego typu problem z nadużywaniem różnych środków nie istnieje. Szczególnie teraz, gdy wielu z nas jest właśnie na drodze realizacji marzeń.
Czyli zamiast używek, stawiamy na sport i zachęcamy do niego kolejnych młodych ludzi?
- Nie ma co do tego cienia wątpliwości. Na przykładzie radomskiego środowiska lekkoatletycznego można zobaczyć, jaką tworzy ono świetną grupę. Panuje w niej wyśmienita atmosfera, można poznać tu znakomitych, wartościowych ludzi, z którymi więzi umacniają się podczas wspólnych treningów, wyjazdów i startów. A najlepsi, przy okazji swoich występów, mają też okazję zwiedzić świat.
Czego więc, oprócz wyjątkowych doznań turystycznych, życzyć Ci na Twoją podróż na światowy czempionat w Peru?
- Przynajmniej awansu do ścisłego finału.
fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA
|