Jakub Zalewski: Higieniczne życie to sposób na długowieczność Już 30 lat obecny jest na koszykarskich parkietach i mimo, że za rok stuknie mu czterdziestka, Jakub Zalewski nie zamierza wieszać butów na kołku. – Czuję się dobrze, ciągle mam radość z gry w basket, dbam o zdrowie, więc czekają mnie kolejne wyzwania. I bardzo się z tego cieszę – podkreśla radomianin.
Wielu kibiców koszykówki w Radomiu zadaje sobie pytanie, czy na kolejny sezon zostaniesz w Radomiu, bo o tym, że chcesz kontynuować koszykarską karierę, mówiłeś już wcześniej.
Jakub Zalewski: - Jak wiemy, nie był to najszczęśliwszy sezon dla seniorskiej koszykówki w Radomiu. Jako HydroTruck nie zachowaliśmy ligowego bytu i w przyszłym sezonie zespół będzie występował w II lidze. To wymusza zmiany kadrowe, organizacyjne, ale również powoduje, że i gracze muszą podejmować decyzje, których wcześniej podejmować nie chcieli.
Moje szanse na pozostanie w Radomiu oczywiście są, ale mam też sporo propozycji od klubów z wyższych klas rozgrywkowych. Wszystkie rozpatruję poważnie, rozmawiam z rodziną i ostateczną decyzję podejmę przed wakacjami.
Jesteś bardzo doświadczonym zawodnikiem, masz 39 lat, z niejednego, koszykarskiego pieca chleb jadłeś. Skąd u Ciebie wciąż duże pokłady motywacji do gry na wysokim jednak poziomie?
- Jestem zdania, że bez względu na okoliczności, zawsze trzeba mierzyć wysoko. Kiedyś marzyłem, żeby zagrać w II lidze, potem w I lidze, wreszcie w ekstraklasie – i to wszystko się spełniło. Dlatego teraz na pewno nie zamierzam odcinać kuponów i wyglądać końca kariery. Na treningach i w meczach daję z siebie maksa, bo lubię tę robotę. Nie dla mnie jest siedzenie w biurze, czy w ogóle jakaś praca stacjonarna. Jestem typem walczaka i to się nie zmieni.
To jakie stawiasz przed sobą cele?
- Prowadzić się tak, żeby jak najdłużej móc występować na jak najwyższym poziomie. Pewnie kiedyś zejdę do ligi amatorskiej, bo trudno mi wyobrazić sobie życie bez koszykówki, ale na razie mam siłę i chęci do rywalizacji z zawodowcami. Oczywiście moje cele będą zbieżne z planami zespołu, bez względu na to, gdzie ostatecznie będę występował.
To zdradź proszę receptę na sportową długowieczność?
- Nie ma gotowej recepty na zachowanie sportowej formy przez długie lata. Na pewno znaczenie ma genetyka, dbałość o kondycję fizyczne i wsłuchiwanie się we własny organizm. W moim przypadku genetyka sprawiła, że mam wrodzoną szybkość, zwinność, skoczność. To w połączeniu z dbałością o tężyznę fizyczną sprawia, że nie łapię zbyt łatwo zbędnych kilogramów. Oczywiście przemiana materii nie jest już taka jak kiedyś, ale mam też więcej doświadczenia i potrafię posłuchać sygnałów, które wysyła mój organizm. Wiem, że jeśli nawet z powodów ode mnie niezależnych odpuszczę trochę chociażby dietę, to potem muszę pracować mocniej, żeby pozbyć się nadmiarowych kalorii. Na razie jednak daję radę, a uprawianie sportu, koszykówki w szczególności, zawsze sprawiało i sprawia mi frajdę, co znacznie ułatwia sprawę.
Nie chcę wnikać w szczegóły, ale znany jesteś z dość ascetycznego trybu życia. Naprawdę nigdy, nawet jako młody człowiek nie próbowałeś używek?
- Mój tryb życia nazwałbym raczej higienicznym, zwłaszcza podczas trwającego sezonu. Z pewnością również i to jest tą częścią recepty na sportową długowieczność.
A odpowiadając wprost, to moim zdaniem to używki typu narkotyki są po prostu złem i ta tematyka nie interesuje mnie nawet w dyskusjach. Zdaje się, że dobrze na tym wyszedłem i dlatego doradzam młodym ludziom, żeby tego typu rzeczy omijali szerokim łukiem. Alkohol to trochę inna sprawa, choć rzecz jasna do niego także nie namawiam. Powiedzmy jednak, że jak dobrze znasz swój organizm to jedno piwo, czy lampka wina jest dopuszczalna, ale tylko wtedy kiedy na jednym się kończy. W trakcie sezonu liczy się jednak ciężka praca i na niej trzeba się skupić.
|