Damian Cupryś: - Może ktoś nas wreszcie doceni! Mecz, raczej należałoby napisać horror, AZS UTH Radom – ŚKPR Świdnica, miał wielu bohaterów, a bez wątpienia jednym z nich był rozgrywający Akademików Damian Cupryś, którego bramka na 40 sekund przed końcem dała prowadzenie radomianom i walnie przyczyniła się do końcowego zwycięstwa.
Grzegorz Stępień, Radom Sport.pl: - Do 49. minuty graliście niemal koncertowo, wypracowaliście siedmiobramkową przewagę, którą potem roztrwoniliście w okamgnieniu. Co się stało?
- Za wcześnie uwierzyliśmy, że już jest po meczu. Zespół ze Świdnicy się tymczasem nie poddał, a my zupełnie zatraciliśmy koncentrację. Jeszcze raz okazało się, że gra się do końca, a sport po raz kolejny dał nam sporą lekcję pokory. Całe szczęście, że tym razem wszystko się dobrze skończyło, bo w końcówce utrzymaliśmy nerwy na wodzy i przy pomocy głośno reagującej publiczności zdołaliśmy odnieść ważne zwycięstwo.
Kiedy goście doprowadzili do remisu, wydawało się, że to oni pójdą za ciosem do końca. Wziąłeś wtedy odpowiedzialność na siebie i zdobyłeś bardzo ważną bramkę.
- Bramkę zdobyłem ja, ale równie dobrze to mógł być każdy z nas. Wszyscy nie boimy się brać odpowiedzialności, bo tworzymy zgrany zespół. Razem wygrywamy i razem przegrywamy.
Wracając do sytuacji, w której zdobyłem bramkę, to zauważyłem, że rywale zmienili mi obrońcę. To mi akurat odpowiadało, gdyż poprzedni sprawiał mi nieco więcej kłopotów. Zgubiłem więc przeciwnika na zwodzie, zrobiłem sobie miejsce, wyszedłem na pozycję i pokonałem bramkarza. Przypomnę jednak, że do końca meczu było jeszcze wtedy około 40 sekund i gdybyśmy nie wybronili następnej akcji, a to jak wiadomo się udało, końcowy wynik nie musiał być dla nas korzystny.
Spotkanie, nie tylko na swoją dramaturgię mogło się podobać. Stało na wysokim poziomie, obfitowało w efektowne akcje…
- Piłka ręczna to generalnie widowiskowa dyscyplina, a kiedy spotykają się drużyny o zbliżonych umiejętnościach, to można być pewnym emocji. Nasz mecz tylko to potwierdził. Do tego doszła wspomniana dramaturgia, choć akurat tej wolelibyśmy uniknąć, ale kibice powinni być zadowoleni.
Gracie na zapleczu ekstraklasy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Waszymi poczynaniami nie interesuje się zbyt wiele osób. Nie czujecie się jednak osamotnieni?
- Robimy swoje, niczego innego nie możemy wymyślić. Gramy najlepiej jak potrafimy, bijemy się o czołowe lokaty, a przypomnę, że jeszcze nie tak dawno broniliśmy się przed spadkiem. Oczywiście, że jest nam przykro, bo funkcjonowanie klubu nie jest planowane długoterminowo, a z dnia na dzień. Właściwie to nie za bardzo wiemy co przyniesie jutro. Proszę nie odebrać tego jako narzekanie, ale taka jest rzeczywistość. Rozumiemy, że jest trudno, brakuje pieniędzy, ale i bez nich można podjąć badania marketingowe, promocyjne, skuteczniej zachęcić ludzi do przyjścia na mecz. Gdyby nie pomoc miasta, nas prawdopodobnie już by nie było.
Ale na szczęście jesteście i radzicie sobie w tych warunkach naprawdę dobrze. Które miejsce na koniec sezonu będzie dla Was satysfakcjonujące?
- Pierwsza trójka gigantów – Gwardia Opole, Nielba Wągrowiec i Śląsk Wrocław są poza zasięgiem. Teraz wygraliśmy ze Świdnicą, która jest czwarta, więc dobrze byłoby zająć właśnie miejsce tuż za podium. Może ktoś to wreszcie doceni, ktoś nas zauważy. A nie potrzeba wiele. Stabilizację daje miasto, tu podziękowania dla prezydenta Ryszarda Fałka, który bywa na naszych meczach, więc niewiele potrzeba, żeby było jeszcze lepiej. Nie chcę jednak ingerować w sprawy zarządu, ale bez jego starań sytuacja się sama nie poprawi.
Rozmawiał GRZEGORZ STĘPIEŃ
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|